Przygoda z "SHENANDOAH"
Wracając z gdyńskiego festiwalu w czerwcu 1986 roku, redaktor Andrzej Radomiński wpadł na pomysł stworzenia pierwszej opery żeglarskiej, sztuki estradowej opartej o melodie szant i pieśni kubryku. Do współpracy zaprosił Mirka Kowalewskiego (teksty), Tomka Misztala i Jurka Rogackiego (muzyka), powołał sztab organizacyjno-techniczny złożony z przyjaciół-pasjonatów i, nie bacząc na przeciwności, przystąpił do realizacji dzieła.
Kiedy słowa stały się ciałem, a opracowanie muzyczne faktem namacalnym, rozpoczęły się żmudne próby.
Niemal każdy weekend warszawskie mieszkanie Andrzeja zamieniało się w salę prób. Z całego kraju zjeżdżały zaproszone do wykonania sztuki najlepsze zespoły szantowe: "Cztery Refy", "Krewni i Znajomi Królika", "Zejman i Garkumpel", "Szantymen" (przepraszamy, że nie wymieniamy wszystkich, ale pamięć już nie ta...). Rolę pięknej córki indiańskiego wodza otrzymały Anna Sojka i Beata Bartelik, a kupca z dalekich krajów kreował Witek Zamojski. "Szantymen" pełnił funkcję vox movendi, wprowadzając widzów w klimat i sytuację kolejnych scen. Praca wrzała!!! Nocą był to najbardziej zaludniony hotel na świecie. Normą stało się przebywanie 20 osób w dwóch pokojach! Jak Andrzej to przetrzymał!? ...A jego lodówka? Za każdym razem pustoszała w kosmicznym tempie!!!
W lutym 1987 roku Andrzej załatwił tygodniowe zgrupowanie przed krakowskimi "Shanties". Od rana do wieczora trwały przygotowania: scenografia, kostiumy, ruch sceniczny, światło, make-up, emisja głosów, chóry, ostatnie poprawki aranżacyjne i wreszcie...! Na VI Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Żeglarskiej Shanties'87 miała miejsce prapremiera pierwszej na świecie sexopery żeglarskiej "SHENANDOAH".
Soliści wyśpiewywali piękne arie, zespół muzyków akompaniujących wyrywał ze strun i klawiszów co się dało, duchy w przeźroczystych tiulach pląsały po scenie (angażując okrutnie męską część widowni), chóry grzmiały:"...Rull Galizia, Galizia over waves...". Sala oszalała!!
Wielki Sukces!!! Trud wielomiesięcznej pracy opłacił się.
Aby "Shenandoah" nie zakończyła się na jednym koncercie, powołano do życia Teatr Morski. W przeciągu roku odbyło się kilka koncertów w różnych zakątkach Polski. Ale to było mało...Należało zaprezentować sztukę w dalekim świecie. I znowu wszystkim zajął się Andrzej z pomocą przyjaciół. Autokar (elegancki Mercedes) zafundowała znana firma "LOT". W zaprowiantowaniu, organizacji oraz dokumentacji wyjazdu pomogło Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie.
Dzięki wielu zabiegom i wysiłkowi wielu przychylnych Teatrowi ludzi, w lipcu 1988 roku Teatr Morski wyruszył na podbój Europy! Do "Szantymena", "Królików" i "Zejmana" dołączył "Tonam and Synowie", Andrzej Tomanek (dzisiaj kabaret OTTO) i kilkoro artystów - wolnych strzelców. Polscy reprezentanci pieśni morskich odwiedzili: Berlin, Lubekę, Paryż, Douarnenez, Concarneau, Brukselę i Travemunde.
A wszystko to, co się stało, stało się za sprawą Andrzeja Radomińskiego.
Dziękujemy Ci, Andrzeju!
Kiedy słowa stały się ciałem, a opracowanie muzyczne faktem namacalnym, rozpoczęły się żmudne próby.
Niemal każdy weekend warszawskie mieszkanie Andrzeja zamieniało się w salę prób. Z całego kraju zjeżdżały zaproszone do wykonania sztuki najlepsze zespoły szantowe: "Cztery Refy", "Krewni i Znajomi Królika", "Zejman i Garkumpel", "Szantymen" (przepraszamy, że nie wymieniamy wszystkich, ale pamięć już nie ta...). Rolę pięknej córki indiańskiego wodza otrzymały Anna Sojka i Beata Bartelik, a kupca z dalekich krajów kreował Witek Zamojski. "Szantymen" pełnił funkcję vox movendi, wprowadzając widzów w klimat i sytuację kolejnych scen. Praca wrzała!!! Nocą był to najbardziej zaludniony hotel na świecie. Normą stało się przebywanie 20 osób w dwóch pokojach! Jak Andrzej to przetrzymał!? ...A jego lodówka? Za każdym razem pustoszała w kosmicznym tempie!!!
W lutym 1987 roku Andrzej załatwił tygodniowe zgrupowanie przed krakowskimi "Shanties". Od rana do wieczora trwały przygotowania: scenografia, kostiumy, ruch sceniczny, światło, make-up, emisja głosów, chóry, ostatnie poprawki aranżacyjne i wreszcie...! Na VI Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Żeglarskiej Shanties'87 miała miejsce prapremiera pierwszej na świecie sexopery żeglarskiej "SHENANDOAH".
Soliści wyśpiewywali piękne arie, zespół muzyków akompaniujących wyrywał ze strun i klawiszów co się dało, duchy w przeźroczystych tiulach pląsały po scenie (angażując okrutnie męską część widowni), chóry grzmiały:"...Rull Galizia, Galizia over waves...". Sala oszalała!!
Wielki Sukces!!! Trud wielomiesięcznej pracy opłacił się.
Aby "Shenandoah" nie zakończyła się na jednym koncercie, powołano do życia Teatr Morski. W przeciągu roku odbyło się kilka koncertów w różnych zakątkach Polski. Ale to było mało...Należało zaprezentować sztukę w dalekim świecie. I znowu wszystkim zajął się Andrzej z pomocą przyjaciół. Autokar (elegancki Mercedes) zafundowała znana firma "LOT". W zaprowiantowaniu, organizacji oraz dokumentacji wyjazdu pomogło Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie.
Dzięki wielu zabiegom i wysiłkowi wielu przychylnych Teatrowi ludzi, w lipcu 1988 roku Teatr Morski wyruszył na podbój Europy! Do "Szantymena", "Królików" i "Zejmana" dołączył "Tonam and Synowie", Andrzej Tomanek (dzisiaj kabaret OTTO) i kilkoro artystów - wolnych strzelców. Polscy reprezentanci pieśni morskich odwiedzili: Berlin, Lubekę, Paryż, Douarnenez, Concarneau, Brukselę i Travemunde.
A wszystko to, co się stało, stało się za sprawą Andrzeja Radomińskiego.
Dziękujemy Ci, Andrzeju!